czwartek, 4 października 2018

...dalsza historia...

     Nastepną książką jest"Biała królowa",która jest już historią córki Jakobiny Luksemburskiej- Elżbiety Woodville.

  Rozkochała ona w sobie młodego króla Edmunda(chociaż ludzie tamtych czasów mówią,że to przez czary),potajemnie bierze z nim ślub i po umocnieniu swojej pozycji w państwie król przyprowadza swoją żonę na zamek,a wraz z nią całą jej liczną rodzinę. 
Królowa wraz z wprowadzeniem się na zamek zaczyna szukać dobrych partii dla swoich sióstr i braci,żeby w razie niebezpieczeństwa mieć poparcie ze strony rodziny.
Nie podoba się to ludziom na ówczesnym dworze,bo uważają,że królowa rządzi krajem zza tronu króla,a z królem się nie dyskutuje.
Ach te wszystkie spiski,plotki i rzekome czary królowej i jej matki.
Ale życie królów nie jest usłane różami i oto po nagłej śmierci króla Elżbieta ukrywa się ze swoimi córkami w  podziemiach kościoła.Jej starszy syn jest przetrzymywany przez swojego wuja w Tower,a młodszego syna pod osłoną nocy wyprawia za granicę.
Ale to tylko książkowa wersja,bo tak naprawdę nie wiadomo co stało się z książętami w Tower.
       
      Kolejną częścią tej serii jest"Córka twórcy królów".

Jest to historia jednej z córek najpotężniejszego w tamtym czasie człowieka Ryszarda Nevilla ,który raz walczył z Edmundem przeciwko Małgorzecie Andegaweńskiej,by później odwrócić się przeciwko niemu i posadzić na tronie jego brata wraz ze swoją córką,a później zawiązać unię z Małgorzatą Andegaweńską i posadzić jej syna na tronie wraz ze swoją drugą córką.
Niestety nie udała mu się dokonać żadnej z tych rzeczy ponieważ Edmund,który był jego podopiecznym i uczył się dobrze strategii od kuzyna, pokonał go.
Anna po niefortunnym małżeństwie z księciem Edwardem zostaje szybko wdowom i dostaje się pod opiekę swojej siostry,która uważa ją za zdrajczynię i robi przykrości.
Dziewczyna ma szczęście,bo zakochuje się w niej młodszy brat króla i pomaga jej uciec.
Po latach udaje się jej zrealizować plan ojca i zostaje królową Anglii,nie na długo,ale jednak.
Zmarła parę miesięcy po śmierci swojego jedynego syna 16 marca 1485 w dniu,kiedy miało miejsce całkowite zaćmienie słońca.

     Kolejną kobietę,która odegrała swoją rolę w wojnie róż znajdziemy w książce "Czerwona królowa".

Znajdziemy tutaj kobietę walczącą o swoje przekonania,że to jej syn powinien zostać następnym królem.
Małgorzata Beaufort zapomniana założycielka rodu Tudorów.
Będąc trzynastoletnią dziewczyną zostaje poślubiona z mężczyzną dwa razy starszym od niej i szybko wdowieje,ale z jej małżeństwa rodzi się chłopiec-Henry Tudor.
Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć,że była dewotką wiecznie klęczącą w kościele i przekonaną,że Bóg właśnie jej syna wybrał na króla Anglii.
Wysyła syna wraz z wujem za granicę,a sama spiskuje i mimo niesprzyjających jej czasów i za cenę wszystkiego chce posadzić swego syna na tronie.
I udaje się jej to mimo,że musiała prawdopodobnie dopóścic się zbrodni i ożenić swego syna z córką znienawidzonej przez siebie Elżbiety Woodville.
I to wszystko,by zaspokoić swoje ambicje,żeby mogła podpisywać swoje listy inciałami Margatet Regina.

   I ostatnią z tej serii książką jest"Biała księżniczka".
Najstarsza córka króla Edmunda i Elżbiety Woodville,która zakochana jest w swoim wuju królu Ryszardzie i planują wspólny ślub,ale niestety król ginie na polu bitwy a na tronie zasiada Henryk Tudor i to jemu Elżbieta musi oddać swoją rękę.
Nienawidzi swojego męża,nienawidzi swojej teściowej,niezgadza się z tym co się dzieje jej matce,ale pokornie przyjmuje swoją rolę,rodzi syna i kolejne dzieci.Z czasem nawet zakochuje się w mężu.
Ale jak już wiemy szczęście nie trwa wiecznie i pojawia się rywal,który podaje się za jednego z zaginionych książąt z Tower i jej brata.
To nie jest łatwy czas dla księżniczki,tym bardziej,że jej kuzyn a pretengent do tronu,który mógłby zagrozić Henrykowi jest uwięziony w Tower i już od wielu lat za namową kuzynki próbuje wyswobodzić kuzyna.
Niestety nie udaje jej się uratować brata,ani kuzyna,którzy zostają straceni,a i jej najstarszy syn Artur tuż po zaślubinach z księżniczką hiszpańską podupada na zdrowiu i umiera.

   Nasuwa się tutaj pewna refleksja, mimo,że damy dworu i królowe nie miały za dużo do roboty poza wyjściem dobrze za mąż i zrodzeniem syna,to i one miały wielkie ambicje i to nawet większe czasami niż ich mężowie lub synowie.

   Zapraszam Was do zgłębiania historii,bo naprawdę jest imponująca i pełna tajemnic,a kto nie lubi czytać to zapraszam na filmy z serii "Biała królowa"i"Biała księżniczka".

sobota, 21 lipca 2018

Lato w Anglii!!!

    Przez ostatnie parę tygodni pogoda na wyspach była po prostu niesamowita.
Jechałam sobie raz do pracy i rozmyślałam,kiedy ostatnim razem padało(czyli kiedy ostatnio były wycieraczki w użyciu).
Słońce,słońce,ciepło,upalnie i jeszcze raz słońce.
Trzeba to więc wykorzystać.
Nie jestem wielką wielbicielką leżenia na plaży i smarowania się kremami,żeby mnie słońce nie spaliło.Nawet jak żar leje się z nieba wolę spakować plecak i ruszyć gdzieś w lasek.
Jak dobrze,że w Anglii mają park zwany Peak District.
                                       Takie widoki też można zobaczyć.
To Narodowy Park rozciągający się między Sheffield i Manchester,Huddersfield i Derby(trochę rozciągnęłam,ale są to większe miasta na mapie).
I tutaj mamy wolność wyboru w doborach map i terenów.
Co kto lubi!
Góry wyższe,pagórki,niziny i cicho szemrzące strumyczki,łąki,pola i pastwiska.
                          Nie żartuję,czasem przechodzi się przez środek takiego pastwiska.
Można wybrać między dróżkami rowerowymi,pieszymi wspinaczkami,leniwymi przechadzkami po lasku lub leżakowaniem przy rzeczkach i podziwianiem widoków.
Co kto lubi?!
    Z chlopakiem byliśmy już parę razy na krótszych wypadach,a raz udało nam się tylko wyjść na 30 minut,bo zaraz przywiało chmury i przemokliśmy do suchej nitki.
Ale w ostatnią sobotę udało nam się przejść 4 godzinną trasę.
Wyruszyliśmy z Youlgrave.
Trochę lasku i szemrzącego strumyczka,górki i pagórki,no i parę pastwisk z krówkami.
Cała trawa spalona od wielkiego słońca,ale na szczęscie przez dość duży kawałek drogi mieliśmy strumyczek,gdzie można było zanurzyć nogi,odpoczywać,zjeść małe co nieco.
I dalej w drogę.
Po drodze spotkaliśmy mnóstwo ludzi,którzy od tak wyszli sobie na spacerek,ale też grupki młodzieży wędrujących z całym ekwipunkiem namiotowym.
Doszliśmy do końca strumyczka i tutaj zaczęły się prawdziwe schody(prawdziwe schody jak w domu,ale o różnej wielkości).
Niestety,ale mój aparat w komórce odmówił posłuszeństwa i nie mam zdjęcia żeby Wam udowodnić,ale uwierzcie na słowo,że po wdrapaniu się na nie położyliśmy się na polanie i nogami nie mogliśmy ruszać.Ale wszystko dobre kiedyś się kończy i trzeba wstać i ruszać dalej przez pastwiska do naszego miasteczka.
Jesli wpadniecie pewnego letniego dnia do Anglii i lubicie takie wypady to zapraszam.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Trochę o historii Anglii....

     Wreszcie znalazłam ciekawe,dobrze się czytające historyczne książki o wojnie dwóch róż w XV wiecznej Anglii.
Muszę powiedzieć,że strasznie rajcują mnie te intrygi na dworach królewskich,trucizny,publiczne egzekucje,bitwy i walki o tron,ale i piękne księżniczki,wystawne obiady i bale,no co tu dużo mówić nie jedna panienka chciała by być księżniczką.
Oj przepraszam,po przeczytaniu tych książek wolę być zwykłą żoną szynkarza.

   Szukałam coś o wojnie róż,a jednocześnie żeby nie była to nudna,historyczna ksiazka.
I o co poprosisz to masz. Jak obiad na talerzu w restauracji.

   Zacznijmy od szanownej pisarki czyli Philippy Gregory,historyczki,która w Anglii została okrzyknięta"królową angielskiej fikcji historycznej".
Nie można powiedzieć,że pisze tylko fikcje,bo w jej książkach jest wiele historycznych faktów.Zresztą sama na końcu każdej książki pisze co nie jest prawdą historyczną a tylko jej przemyśleniami nad tym jak mogła się dana historia potoczyć,podaje autorów książek,z których czerpała wiedzę historyczną.
W końcu nie wszystko jest wiadome w historii,no bo która królowa zanotowała w dzienniczku,że otruła szwagierkę,czy zabiła synów swojej najlepszej przyjaciółki-możemy się tylko domyślać.

    Seria pięciu książek.
Można by powiedzieć,że są one pisane jak pamiętniki,które pisały w tamtych 
czasach panienki z dobrych domów i są to główne kobiety z czasów wojny dwóch róż lub wojny kuzynów,które pchane swoimi własnymi ambicjami odgrywają znaczące role w królestwie (przecież każda matka chce widzieć swego syna na tronie Anglii).
Nie można tutaj wybrać tylko jednej książki np.o królowej Anglii,ale trzeba przeczytać wszystkie pięć,bo wtedy ma się ogląd wszystkiego.
I tak królowa pisze tylko o swoich dobrych stronach,o barwnym swoim życiu,balach,obiadach i bitwach,na które wybiera się jej mąż Edward IV.
Ale nim przeczytamy o jej królewskim życiu najpierw trzeba przeczytać skąd ona się wzięła na tronie angielskim i w ogóle w Anglii.
I pierwszą książkę,którą polecam"Panny Rivers"i jest to historia życia Jakobiny Luksemburskiej,matki Elżbiety Woodville.

     Najstarsza córka Piotra I Luksemburczyka i Małgorzaty de Baux.
Na początku książki spotykamy Jakobinę,która nawiązuje znajomość z Joanne d`Arc w więzieniu swojego wuja i jest światkiem jej spalenia na stosie,co daje jej do myślenia,że jej"dar"nie jest mile widziany w chrześcijańskiej Europie.
W wieku 17 lat wyszła za mąż za Jana,księcia Bedford(był on bratem króla Henryka V),który zmarł po dwóch latach bezdzietnego małżeństwa,ale w książce widnieje inna legenda.
Podobno dynastia Luksemburgów wywodzi się z legendarnej bogini rzecznej Meluzyny,która była babką Zygfryda I pierwszego hrabiego Luksemburga,a pierwszy mąż Jakobiny chce  odnaleźć kamień filozoficzny i metal zmienić w złoto,dlatego udaje się do astrologów a oni go informują,że poszczęści mu się gdy za żonę weźmie Jakobinę,ale musi ona pozostać dziewicą,bo wtedy jej"widzenia"będą czystsze.

   W trakcie tego małżeństwa Jakobina zakochuje się w giermku i szambelanie Ryszardzie Woodville.
Wie,że po rocznej żałobie po mężu król Anglii wskaże jej nowego męża i z miłości wychodzi za mąż za Ryszarda i w ten sposób traci swoje ziemie i tytuły przekazane jej przez męża,miała też zakaz przebywania na dworze i wyznaczono jej roczną rentę w wysokości 1000 funtów.
Zmieniło się to kiedy żoną i królową Anglii została Małgorzata Andegaweńska,której brat był szwagrem Jakobiny i pod naciskami królowej Henryk uznał małżeństwo Jakobiny,przywrócił na dwór a Ryszarda mianował baronem Rivers,a dwa lata później Kawalerem Orderu Podwiązki.

    W książce widać jak bardzo królowa polegała na Jakobinie i zawsze pytała się ją o radę a nawet prosi ją o wróżby, a ta zawsze była oddana królowej i oczywiście nie można pominąć jak bardzo kochała męża,a każdy jego powrót z Caleis (który w tamtym czasie należał do Anglii) był ukoronowany narodzinami kolejnego dziecka(a było ich 14).
Jakobina nie jest zachwycona,żeby wykorzystywać swoje umiejętności wróżbiarskie,bo wie czym to grozi,ale widzi przyszłość i nie może uwierzyć,że tak mają się potoczyć losy królowej i jej córki Elżbiety.
Ale o tym to już doczytajcie w tej książce.

niedziela, 8 lipca 2018

Długieeeeeee wakacje.

  No to zrobiłam sobie wakacje w pisaniu.
I nie mam na to żadnego usprawiedliwienia.

 A może: nie miałam nic ciekawego do pisania,albo tak po prostu byłam leniwa.
No bo o czym tutaj pisać gdy życie stoi w miejscu,albo się tak wydaje,bo wiecznie tylko dom i praca,praca i dom.
Chociaż czasami coś tam w tle się przewinie jak przeczytana jakaś książka,obejrzany film,kolejna dokończona robótka itp.....
Albo kolejna przeprowadzka?
Oj tak!
Znowu?!
Przeliczyłam już,że co rok zmieniałam miejsce zamieszkania(to jest 10).
Ale,jeszcze tylko parę miesięcy i zjeżdżam stąd.
Na razie mogę się cieszyć piękną pogodą

(to chyba tak specjalnie dla mnie,żeby ten rok mi dobrze minął)i jadę do domu.

 Już mam dość tego życia na walizkach,czas wracać do macierzy.
Prawie wszyscy mi mówią,że na pewno wrócę do Anglii,ale prawdą jest,że wolę "klepać biedę"we własnym domu niż zarabiać dobrze za granicą i mieszkać w nie swoim domu,w którym musisz się przystosować do reguł tam panujących.
Mówicie,że można sobie kupić dom,ale ja nie będę "wypruwać flaków"przez X-lat żeby na starość ten dom sprzedać i wrócić do kraju,gdzie nie będzie już moich rodziców.
Chce być bardzo przy nich i żadne pieniądze tego nie zmienią.
             
 Zresztą zawsze powtarzam,że ile ludzi na świecie tyle różnych myśli i każdy powiedział by tutaj coś innego.

piątek, 2 lutego 2018

Modlimy się o przyszłość.

       Dlaczego tak się dziwnie dzieje,że jak o czymś pomyślę to mnie od razu bombardują informacje o tej tematyce z wszystkich stron?
To nie jest tak,że czegoś szukam po internecie.To nie ja,bo ja zazwyczaj piszę sobie że mam coś sprawdzić i po paru sekundach zapominam dlaczego otwarłam komputer(ach ta zapominalskość).
To jest tak,że na przykład zaczynam oglądać jakiś program na YouTube i zaraz po nim automatycznie włańcza się filmik z tematem,który zainteresował mnie kiedyś i teraz chce mi się przypomnieć.

      I tak wraz z Bożym Narodzeniem zakończyłam Nowennę Pompejańską i obiecałam sobie kiedyś,że wraz z początkiem Nowego Roku"zaadoptuję duchowo"dziecko,któremu grozi aborcja i tuż po Nowym Roku tak jakby dobry anioł czuwał,żebym nie zapomniała pojawia się stronka o modlitwach za takie właśnie dzieciątka.

      A z kąt taki pomysł?

      Przez wieki Europa była chrześcijańska i każde narodzone dziecko było przyjmowane jak błogosławieństwo.
Wiem z  historii,że panowały wtedy wojny,choroby i dzieci czasami nie dożywały wieku młodzieńczego,ale rodziło się ich napewno więcej niż w dzisiejszych czasach kiedy nie mamy wojen,a medycyna jest tak świetna,że...no właśnie,zabija nienarodzone dzieci zamiast je ratować.

   Czyż przyszli lekarze nie przysięgają ratować życia,a tutaj zabijają dzieci,bo kobiety nie są przygotowane na dziecko,chcą robić karierę lub dziecko poczęło się w wyniku gwałtu,lub co najgorsze doszło do stosunku seksualnego i para wpadła,bo zapomnieli się zabezpieczyć.

     Europo,czy ty naprawdę w ten sposób chcesz zabić swoją przyszłość?
    
     Czy zapomnieliśmy już ,co powiedział św.Jan Paweł II?
     A powiedział:
                       "Kraj,który zabija swoje dzieci
                zabija swoją przyszłość"
    
    Czyż to nie jest prawdą?
Spójrzmy na naszą Europę.
Nie myślicie,że się"kurczy".
Nie geograficznie,bo to by było od razu widać,ale liczbowo.
           To,jak widać dane z 2015 roku,bo tylko takie znalazłam,ale warto poszukać z roku                                         2017 roku,a na pewno są dwa razy większe.

        Najśmieszniejsze jest to,że"religia pokoju",która tak skutecznie opanowała Europę i wysadza nas w powietrze,płodzi wiele dzieci,które liczbowo przerastają klasy,do których chodzą białe,europejskie dzieci.
Nie mamy czasem wrażenia,że w klasach naszych synów i córek jest coraz więcej Mohamedów i Aisz niż Janków,Józefów,Ann,Krystyn....

   Czy chcemy zabijać swoją przyszłość i pozwolić żeby w ten sposób zniknęli biali ludzie Europy?
   Czy chcemy,żeby dzieci naszych dzieci płaciły dżizje,by za to mogły mieszkać w spokoju przez jakiś czas?
   Czy chcemy,aby nasi synowie byli zabijani,a córki chodziły w burkach i były dziennie gwałcone?
  Czy takiej chcemy przyszłości?

  Na szczęście w Polsce islamizacja nie ma tak wielkiej skali jak w innych krajach Europy i nie dopuśćmy do tego.

   Już stajemy się gatunkiem wymierającym,a jeśli to nie podoba się jakimś kobietom wyzwolonym,które walczą o swoje prawa do aborcji i decydowaniu o swoim ciele dam dobrą radę.
Niech założą sobie żelazne majteczki zamykane na kłudeczkę i kluczyk niech wrzucą do głębokiej wody, bo po co jeszcze kusić tych,którzy wzbogacają nas kulturalnie.

  Mówi się i pisze o aborcji dużo w ostatnich czasach no to co nam pozostaje żeby się temu sprzeciwić.
Nie każdy z Nas może napisać do prezydenta i prosić o zmianę przepisów,ale jest coś co pomoże nam coś zmienić:modlić się i wierzyć,że gdzieś tam pomagamy kolejnemu dziecku narodzić się.

Zapraszam Was do przyłączenia się do"Duchowej Adopcji".
Można znaleźć strony internetowe mówiące jak się przyłączyć,jak się modlić,jak i inne porady dla matek,które poroniły,oraz porady dla kobiet,które poddały się aborcji.
Tutaj podają Wam jedną z takich stron.
Otwórz i przeczytaj,nawet jak nie jesteś pewny zapisz sobie tą stronę na później,wierzą,że kiedyś się przyda.
A jeśli nadal nie jesteś przekonany to oglądnij ten film i sam osądź.


   Wierzę mocno,że"moje"adoptowane dzieciątko ma już około miesiąca i rośnie sobie zdrowo pod sercem jakiejś mamy.
            I Was zachęcam mocno do "Adopcji Duchowej".

niedziela, 14 stycznia 2018

"Król rozrywki"

            Chyba najpiękniejszy musical jaki do tej pory oglądałam(oprócz"Mama mia").
Film pełen kolorów,muzyki,tańca i śpiewów.
Wiedziałam,że pieniądze wydane na ten film nie będą stracone i miałam rację.
Od pierwszych taktów muzycznych nie mogłam wyjść z podziwu,że można stworzyć coś tak wspaniałego.
Nogi chciały same tańczyć,dusza chciała śpiewać i zaraz po obejrzeniu pierwszego seansu chciałam biec do kasy po kolejny bilet.

Historia mężczyzny,który po zwolnieniu z pracy postanawia zrealizować swoje marzenia z dzieciństwa.Muszę też wspomnieć,że pomagają mu w tym jego córki,które podsuwają mu pewien pomysł i później idzie...no nie koniecznie jak po maśle.
Oczywiście,gdy otwiera muzeum z różnymi dziwnymi osobistościami interes zaczyna się kręcić,ale zawsze znajdą się też tacy,którzy myślę,że trochę zazdroszczą i dlatego sprzeciwiają się temu muzeum,które póżniej,dzięki pewnemu krytykowi,staje się cyrkiem.
Nasz bohater staje się bardzo znany w Ameryce a później i w świecie,co skutkuje wizytą u królowej angielskiej.
I tutaj poznaje piękną śpiewaczkę operową,której proponuje turne po Ameryce i inwestuje cały swój majątek.
I tutaj ma miejsce scena,gdzie mogłabym powiedzieć,że chciwość bierze górę nad starą przyjaźnią,dzięki której ....stał się sławny.
Ale przyjaciele nie zawiodą go i zawsze będą przy nim,bo"...stworzyłeś nam rodzinę,gdy inni odsuwali się od nas".


poniedziałek, 8 stycznia 2018

Dzień trzech króli.

      Tak nazywamy dzień szóstego stycznia,chociaż pewen polityk stwierdził,że było ich sześciu.
Chyba niewiele się pomylił,bo słyszałam,że badacze biblijni mówią,że mogło być ich aż 72.

         A dlaczego tak wielu?
     Mówią,że w tamtym czasie znano 72 różne pogańskie kraje i z każdego kraju przybył jeden przedstawiciel,żeby móc się pokłonić dziecięciu.
Przynieśli oni:złoto,kadzidło i mirrę.
Trzy atrybuty,które były symbolicznie odczytywane przez żydów jako...
Złoto,i tutaj chyba nie trzeba dużo pisać,bo każdemu się to kojarzy z królem i jest  to symbol przynależności do narodu królewskiego.
Kadzidło było palone we wszystkich świątyniach,nawet pogańskich i nadal jest palone-jest symbolem boskości,przynależenia do boskiego ludu.
Mirra była jednym z produktów stosowana do namaszczenia na kapłana,który to przepis(chyba tak mogę powiedzieć) podał Bóg Mojżeszowi,gdy mówił mu jak ma budować świątynię,wszystkie przyrządy świątynne,jak uszyć szaty kapłańskie i przygotować najświętszy olej do namaszczania kapłanów.
Czyli jest to symbol kapłaństwa.
Naród wybrany był i nadal jest narodem boskim,królewskim i kapłańskim.
Mędrcy,którzy przyszli oddać pokłon Jezusowi przyszli prowadzeni gwiazdą,czyli zjawiskiem na niebie,które zwiastuje narodziny kogoś wielkiego i powitali go jako Króla,Boga i Najwyższego Kapłana.

       A co otrzymujemy my na chrzcie świętym,gdy kościół przyjmuje nowo narodzone dziecko do swojej wspólnoty?
Jesteśmy wszyscy dziećmi bożymi dlatego tak jak i mały Jezus otrzymujemy złoto,kadzidło i mirrę.
Nie jesteśmy narodem wybranym,ale jesteśmy dziećmi Bożymi dlatego przy chrzcie stajemy się dziećmi królewskimi,boskimi,a przez Jezusa naszego Zbawiciela stajemy się kapłanami.



niedziela, 7 stycznia 2018

Witam z Nowym 2018 Rokiem.

            I oto nadszedł styczeń 2018r.,a razem z nim powróciłam ja.
Witam Was gorąco po jakże długim czasie niebycia tutaj.
Nie wnikam głęboko w to dlaczego tak długo nie pisałam,napiszę tylko:
                                 "Mężczyźni są jak alkohol.
                 Wyrzekanie się ich jest ascezą,
              która niesie za sobą rozgoryczenie.
     Rozkoszowanie się nimi jest sposobem na życie,
               który rozjaśnia dzień powszechni.
                    Uzależnienie się od nich
                                               - jest głupotą."

       A co przez ten czas porabiałam?
Trochę szydełkowałam,



                                        walczyłam z drutkami


      No i jak to początek roku trzeba zrobić porządki w pokoju i przewietrzyć szafy.
Zawsze znajdzie się coś w czym się już nie chodzi lub czegoś już się nie używa i można podarować do "second hand".
Wierzę także,że jest to ostatni mój rok pobytu na wyspach,bo powiem Wam szczerze:pieniądze naprawdę szczęścia nie dają rodzina jest ważniejsza.
Budzę się co dnia w pokoju,który wynajmuję,idę do pracy i ...pusto.Po każdym pobycie w Polsce coraz bardziej tęsknię,a czasami jestem nawet zła na siebie,że wtedy wyjechałam za granicę.
Samemu jest ciężko,już lepiej z przyjacielem lub chłopakiem/dziewczyną,mężem/żoną.
Ale po co wylewać żale zaraz na początku roku,w karnawale człowiek powinien się bawić i już.
Dlatego życzę Wam najlepszego Nowego Roku i wspaniałych karnawałowych zabaw.

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...