poniedziałek, 18 listopada 2019

Co się kotu śni?

Sen to czas regeneracji i odpoczynku naszego organizmu.Naładowanie naszych baterii na kolejny dzień.
Może być długi i głęboki,że nawet stado słoni przebiegajacych przez pokój nie mogło by cię obudzić.
A czasami jest płytki i nawet cicho przesuwająca się wskazówka w zegarku mogła by od razu postawić na nogi.
Są i tacy,którzy nie zasną gdy jest pełnia czy też lunatycy.
Sny nasze też się różnią kolorami,tym co przeżyliśmy,jakie filmy oglądamy,o czym marzymy,a czasami nie mamy ich wcale.

Ale ja tu nie o naszych ludzkich snach,tylko o tych kocich-chodź na nich wogóle się nie znam,ale widząc jak bardzo moja kociura rozciąga się na  łóżku mogę powiedzieć tylko jedno:
                      - na pewno czuje się bezpiecznie,
                      - jest mi tak dobrze i wygodnie.
                              "Mam miejsce,żeby poleżeć na jednym boczku...


                                               ... i obrócić się na drugi boczek...
 
...potem przytulę się do pieska ...


... jeszcze rzucę okiem,czy mogę jeszcze pospać ...

 
 ... porozciągamy łapki ...


... i dalej śpimy...

... na jeżyka"


wtorek, 5 listopada 2019

Krótki wypad.

No tak, bo dokładnie na dwa dni. Oczywiście nie liczę dwóch dni podróżowania.
I mogę nawet powiedzieć, że nasze linie lotnicze LOT pozytywnie mnie zaskoczyły. Leciałam z nimi pierwszy raz i powiem, że chyba zmienię przewoźnika.
Cena biletu tylko trochę różniła się od tanich lini lotniczych,którymi bezpośrednio mogłabym lecieć do Londynu,a tu musiałam lecieć z przesiadkami.
Muszę też przyznać,że jestem osobą bezdzietną i niestety zaczynają mnie męczyć loty z większą liczbą dzieci na pokładzie(nie mam nic przeciwko rodzicom latającym ze swoimi pociechami),a tutaj taka cisza,że nie musiałam zakładać słuchawek,żeby poczytać książkę,a tym bardziej się wyspać.
Samolot też nie był zbyt duży bo siedziały tylko po cztery osoby w rzędzie(dwie po prawej i po lewej) a nie po sześć,gdzie czasami jest problem jeżeli osoba spod okna chce wyjść do toalety to jedna ze środka i ze strony wewnętrznej musi wyjść(trochę to takie"skakanie").
Dolecieliśmy z mamą na małe lotnisko,które trochę próbuje się rozbudować(choć tam mało miejsca,bo to stare doki)London City Centrum i zaraz kupiłyśmy sobie bilet na metro(nie pierwszy raz jeżdżę po Londynie metrem więc wiem jak się tam nie zgubić)i dojechaliśmy do Earl Court do wcześniej zamówionego już hoteliku. 
Nie należymy do osób wygodnych więc czy to 2,3 lub ilekolwiek gwiazdkowy nie robi różnicy,ważne,że są łóżka,łazienka,toaleta i można sobie zaparzyć kawę lub herbatę.
I tak też było.
Luksus na całego.
W pierwszym dniu podjechaliśmy pod Big Ben i Parlament,który jeszcze jest w remoncie,ale zegar nie jest całkowicie zasłonięty jak wtedy,gdy widziałam go ostatnio.
Z pięknego,otoczonego bujną roślinnością St.James`s park

gdzie oglądaliśmy czarne łabędzie(a myślałam,że one tylko są w bajkach;)))


 przeszliśmy do Buckingham Palace.
Potem wpadlimy jeszcze na angielskie śniadanio-lunch niedaleko Piccadilly Circus,potem jeszcze raz przez most obok parlamentu,London Eye,teatr Szekspira i znowu na drugą stronę do St.Paul`s Cathedral.
Tam wypiliśmy kawkę i zjedliśmy po ciasteczku,jeszcze małe zakupy na kolacyjkę i
do hotelu.
No i cóż nam zostało na drugi dzień?
Obudził nas deszcz czyli standart na wyspach i pojechaliśmy do Tower of London,zjedliśmy niedaleko śniadanie


kupiliśmy bilety i cały dzień zwiedzaliśmy zamek(już się trochę rozpogodziło).Cały dzień porządnej angielskiej historii,a najważniejszy punkt to miejsce uwięzienia i ścięcia Anny Boleyn.
Potem już tylko obowiązkowe zdjęcie przy Tower Brigde,
tęskne,bo ostatnie spojrzenie na szklane drapacze chmur,


małe zakupy w pobliskim sklepie i do hotelu na kolację.
A wczesnym rankiem czekała nas ta sama podróż jaką odbyliśmy pierwszego dnia,tylko że w drugą stronę do domu.


Jechałam,żeby załatwić pewną sprawę,ale się nieudało za to mama miała wspaniały prezent urodzinowy.

                           HAPPY BIRTHDAY MUM!

poniedziałek, 28 października 2019

Małe arcydziełka.

Ostatnimi czasy bardzo polubiłam wyszywanie na kanwie plastikowej.
Sztywną kanwę możne trzymać w ręce,można wyciąć sobie z całej kanwy tylko tyle ile potrzebujemy na małe arcydzieło i nie muszę szukać ,gdzie jest następna dziurka,co przydaża mi się przy małych oczkach.
Dodatkowym plusem jest,że mogę szybko skończyć małe,kolorowe rękodzieło i wywiesić je w oknie,zawiesić na firance,na drzwiach lub umieścić między listkami kwiatów jak te maluchy.
Takie kochane,małe arcydziełka.


Te małe,niebieskie  zawsze przywodzące mi na myśl Holandię,niczym małe kafelki zdobiące stare kafelkowe piece.        
                                                                   
Praktyka czyni mistrza.Po paru bałwankach na choinkę i kurczaczkach,które rozbiegły się po kwiatkch uznałam,że dobrze będą się reprezentować gdy pod spód robótki doszyję kawałek kolorowego materiału,a i tył takiej pracy wygląda estetyczniej.

I kolejne aniołki mogą pofrunąć na choinkę bądź inną dekorację Bożonarodzeniową.

piątek, 18 października 2019

Koteczek

Już chyba więcej niż miesiąc upłynął gdy znajoma z pracy przyniosła mi tą białą kulkę.
Taki mały hultaj i rozrabiaka,dokładnie jak małe dziecko,wszędzie musi wejść,wszystkie brudy z kątów powymiatać,powyłapywać pająki zza szafek i na wszystko się wdrapać.



Wciąż jej mało zabawy.
Całe fotele potargane,firanki pościągane,kosze powywracane i nogi(oczywiście Moje) pogryzione,bo musi złapać wszystko co się rusza.
Wspina się po zasłonach,ostrzy pazurki na fotelach i wyrzuca wszystkie śmieci z mojego kosza tylko po to,żeby się tam  wygodnie położyć(nie ważne że tylko na dwie minuty).
Uwielbia chodzić do ogrodu. Nie musisz jej wołać dwa razy. Uwielbia skakać po mokrej trawie, wspinać się na drzewa, wąchać kwiaty i przeważnie lubi chodzić za sosną i wskakiwać na moją nogę lub straszyć kurczaki z sąsiedztwa.
Nie można jej dogonić,nie można złapać,wiecznie jej figle w tej małej główce.

Moja kochana FUNIA.



wtorek, 8 października 2019

No i tyle wychodzi z Noworocznych postanowień.Miałam więcej pisać a tu pustka.
Pustka w głowie.
I ten czas tak szybko leci,że nie można nadążyć.
Nowa praca,remont domu,wiecznie jakaś praca na ogrodzie,każdy ma jakieś zamówienia na kapcie

a to torebki ze sznurka


















i jeszcze taka dla bardziej eleganckich












                                                                                                                                lub taka oto dekoracja na papiery toaletowe.



wtorek, 1 stycznia 2019

Nowy Rok

    

     Z Nowym Rokiem nowe postanowienie:

1. Będę rzetelnie prowadzić mój blog.
2. Będę rzetelnie prowadzić mój blog.
3. Będę rzetelnie prowadzić mój blog.

  Wiem,wiem.Postanowienie postanowieniem a potem opadają skrzydła i...jest po staremu.

  Zaczynam z Nowym Rokiem w moim kochanym domu na Śląsku,nieważne,że zakopcony i ciemny,ważne,że przy rodzinie i pełny miłości-bo to w życiu najważniejsze.
Znudziło mi się być materlialistką,kiedy po 10 latach pobytu w Anglii nie znalazłam przyjaciół,bo wszyscy się tylko prześcigali w maniu lepszych aut,a gdy dostali się w hierarchi pracy wyżej nagle zapominali ci mówić:"Dzień dobry".
Mówią,że nie dam rady,że wrócą-tego nie wiem.
Ale jeśli tak się stanie to przed oczami stanie pusty pokój i kątem mieszkanie z kimś obcym. 

    Właśnie znalazłam pewien cytat,który kiedyś spisałam z...niepamiętam,ale warto w ten pierwszy dzień stycznia pokontenplować nad tymi słowami.
Co dla mnie jest najważniejsze?
    

                                "Lepiej jest żyć w prostocie życia napełnionym wiarą w 
                                        Chrystusa Eucharystycznego niż prowadzić wystawne                                                życie,które jest puste jak wydmuszka".

                 Jeszcze raz życzę wszystkim
                                                        Szczęśliwego Nowego Roku.

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...