poniedziałek, 18 lutego 2013

Wiosna?!

Już czuć w około wiosnę,a w szczególności czują ją zwierzaki!
14 lutego,w dniu zakochanych moja kochana króliczka budowała z wielkim zacięciem nowe gniazdo.
Chwila zastanowienia.
"Gdzie by tu...?"
I już kącik wybrany.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to,że w plastikowej klatce nie idzie wykopać dziury,ale niestety Daizi (Stokrotka)o tym nie wie i wciąż próbuje.








sobota, 16 lutego 2013

"Hobbit"

Udało mi się w ostatnim momencie zobaczyć"Hobbita".
Cieszę się bardzo bo nadal mam w pamięci "Władce Pierścieni"i przepiękne widoki pochodzące z pięknej Nowej Zelandii i oczywiście skoro widziało się:
b)"Władce Pierścieni"trzeba też zobaczyć a)"Hobbit",który zabiera nas do początku i pokazuje jak pierścień dostał się w ręce Bilbo.
Kiedyś chodziłam do kina dla efektów specjalnych czy przystojnych aktorów.
Nieukrywam-nadal chodzę dla przystojnych aktorów-ale też posłuchać muzyki
a potem ukryć się w zaciszu domostwa i poprzez tą muzykę przytoczyć w pamięci  przepiękne widoki Shire lud Rivendail,bitwy stoczone z paskudnymi orkami,szalone ucieczki.

wtorek, 12 lutego 2013

Kara śmierci-tak czy nie?

Zupełnie przez przypadek kupiłam mojej mamie książkę pod choinkę"Cela".

Nawet nie wiedziałam,że jest to prawdziwa relacja brata Paula Jones,zakonnika trepisty o pewnym więżniu,którego spotkał w więzieniu w najbardziej odludnym miejscu i samotnej celi.
Książkę przeczytałam szybko i ze wzruszeniem.
Wielokrotny zabójca Clayton Fountain  odsiadujący pięciokrotny wyrok dożywocia zmienia się w rozmodlonego i wykształconego człowieka.

sobota, 9 lutego 2013

Już pod wieczór gdy pani domu zaświeciła lampiony na tarasie zawołałam Burka i życząc dobrej nocy odeszłam w kierunku wioski.
Pies biegł przodem i gdy doszedł do wioski od razu przyprowadził matkę.Miałam rację,że się martwiła.Wezwała mnie i powiedziała,że pójdę spać bez obiadu.
Przeprosiłam ją i wręczyłam jej wielki kosz pełen słodkości i ziół.
-Skąd to masz?Ukradłaś?Mówiłam ci tyle razy choćbyś miała umierać z głodu nie kradnij!
-Ale ja tego...
-I jeszcze do tego kłamie!
-Nie!Jak mogłabym cię okłamać.Ja to...

-Nie chcę tego słuchać!Idź spać,a jutro odniesiesz to z powrotem.Że też na starość takie coś mnie spotyka.I kto mi to robi?No kto?!Moja własna córka!
Stałam tam na środku wsi drżąc z zimna,z oczu spływały łzy.Ludzie słysząc wrzask mojej matki powychodzili z domów i patrzeli na rozgrywającą się właśnie scenę.
Matka złapała mnie mocno za ramię i poprowadziła do domu.
-Powinnaś się wstydzić.Jutro będziemy na językach całej wsi.Co za wstyd.-pokiwała głową-Co za wstyd.
-Ale to ty...
-Nie odzywaj się do mnie.Czekam na ciebie,oczy wypatruję,a ty znikasz gdzieś i to na cały dzień!Idź już spać.

Nazajutrz obudziło mnie pianie kogutów we wsi.Szybko wstałam i wybiegłam przed dom.Słońce już rozpoczeło swoją dzienną wędrówkę po niebie,dzieciaki sąsiadów wyganiały gęsi z zagród,psy szczekały radośnie plątając się im pod nogami.
Kolejny ciepły dzień.
W powietrzu dało się czuć ziemię spaloną słońcem,można było usłyszeć ptaki śpiewające   między gałązkami drzew,w ogrodzie Burek szukał już jakiegoś cienistego miejsca na spędzenie tam reszty dnia.
Matka krzątała się w obórce i karmiła prosiaki.
-Czego stoisz i się gapisz!?Bierz wiaderko i nakarm kury a potem przyjdź na śniadanie!
Dostaliśmy świeże mleko od sąsiada.No już!Pospiesz się!Musisz jeszcze odnieść kosz!
Szybko uwinełam się z kurkami i z jajkami w ręce wróciłam do domu.
-O dzisiaj mamy więcej jaj!To dobrze.Trzeba odpłacić za mleko.No siadaj że!
Jadłam przez chwilę w ciszy,ale jedna myśl nie dała mi spokoju.
Wczorajszy dzień.
Gdy wieczorem wróciłam do domu i kładłam się spać bałam się zasnąć,bo co by było gdyby to co się stało było snem i teraz obudziłabym się z tego snu.
Długo myślałam o tym co mnie spotkało i myślałam jak nakłonić matkę,żeby poszła ze mną.
Popatrzałam na kosz pełen ziół.
-Matko...!
-Co jest...?
-A może pójdziesz ze mną odnieść kosz i...?
-Jeszcze czego!Mało to mam pracy tutaj!
-Ale przekonasz się,że nie kłamię?!
-Przestań opowiadać!Pójdziesz tam zaraz i...bez słowa!
-Ale...?
-Co mówiłam?
Spuściłam głowę.Chciałabym żeby w końcu uwierzyła moim słowom.Wiem,zawsze lubiłam zmyślać,opowiadać przedziwne rzeczy,pleść głupoty,w które nikt nie wierzy,ale...
Teraz było inaczej.Teraz działo się na prawdę.
-Mamo!
-Nie proś mnie więcej!
-Jeśli ze mną pójdziesz i to co mówię będzie nieprawdą to przez całe lato będę gotować dla prosiaków i je karmić!
-??
-Powiesz co mam robić i nie będziesz musiała wstawać o świcie.
-Jesteś pewna?
-Tak.Tylko pójdź ze mną?
-No dobrze.A gdzie to mam iść?
-Do lasu.
-Chyba oszalałaś?
-Nie!Pamiętasz ten stary domek gdzie bawiły się wszystkie dzieci ze wsi?
-Tak?
-Pójdziemy tylko tam.
-I zaraz wracamy?
-Tak!
-No dobrze.Wygrałaś.Pójdę z tobą. 
Połykając  szybko jajecznice myślałam o tym jak będzie zdziwiona moja mama gdy tam dojdziemy.Już nie moglam się doczekać.Jeszcze tylko pomyję talerze,uczeszę włosy i już jestem gotowa.
-Nie zapomnij kosza?!A może po drodze zaniesiemy jajka?
-Jasne!Włożę do kosza i już...
-Tylko pamiętaj coś mi obiecała!
-Jasne!
-Widzę,że jesteś strasznie pewna tego co mówisz.Aż się boję.
Zamknełyśmy domek i wolniutko podreptałyś my w kierunku lasu.Burek wybrał się z nami i teraz biegł przodem wskazując nam drogę.Zmęczone słońcem wreszcie dotarłyśmy do lasku i przysiadłyśmy na wielkim kamieniu.Dobrze,że wziełyśmy ze sobą wodę.
Co za lato?
Nikt nie pamiętał,kiedy ostatni raz padało.A przydało by się trochę deszczu.Zboże na polach było strasznie  suche,inne plony na polach też nie wyglądały urodzajnie i do tego trawa tak sucha jakby zaraz miała się zapalić.
-Nie pamiętam takiego lata.Wszystko suche i...obumarłe.Zaczynam się bać nadchodzącej zimy.
-Damy sobie radę.Nie martw się.
W lesie szło się o wiele raźniej.Wreszcie dotarłyśmy do płotka,który tak mnie wczoraj zaskoczył.
-Ale też się urządzili?
-To ty wiedziałaś...?
-Tak.Sąsiadki coś wspominały,że ktoś wykupił to miejsce i mają zamiar budować tu dom.
Nawet ładny.I ty...to z tąd ten kosz!Chyba oszalałaś!Co by się stało gdyby cię złapali!
Obeszłyśmy domek wokoło i przystanełyśmy przy furtce.Burek radośnie zamerdał ogonem gdy usłyszał tak dobrze znane mu już psy.
-O!Witaj!-z werandy ku nam biegła już starsza dama,żeby otworzyć nam furtkę i wprowadzić do ogrodu.-Tak się cieszę,że znowu nas odwiedziłaś i przyprowadziłaś swoją mamę.Mój syn się ucieszy.Chwilowo go nie ma,jechał załatwiać jakieś sprawy,ale usiądźcie.
-Moja matka kazała mi odnieść kosz bo myślała,że go ukradłam.
-Ależ nie.Amelia jadła wczoraj z nami obiad i tak się martwiła o panią,że postanowiliśmy i panią poczęstować łakociami.
-To to...prawda.Mówiłaś...prawde.
Matka mi uwierzyła.Potem długo jeszcze rozmawiała z damą i dopiero gdy podano obiad i Krzysztof wrócił z miasta przypomniałyśmy sobie o jeszcze czekającej nas pracy.
Teraz wracałam tam codziennie.Starsza pani uczyła mnie języków i obycia w towarzystwie,najnowszej mody,razem z nią wyszywałam obrusy i chusteczki.
Nie musiałyśmy się obawiać już zimy.Zawsze byłyśmy mile widzianymi gośćmi w ich domu.

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...