Kończy się kolejne lato i już jesień za progiem czeka,a razem z tą jesienią czekają pytania.
Jaka będzie nadchodząca zima?
Czy zdążymy nazbierać chrustu na całą zimę?
Czy w spiżarni jest wystarczająco dużo zapasów żeby przeżyć do wiosny?
Czy nasze ubrania i buty są dostatecznie dobrze połatane żeby ogrzać nasze grzbiety?
Czy nasze izdebki i okna są wystarczająco dobre by powstrzymać wszędobylski chłód,który potrafi wedrzeć się w każdy zakamarek dziurawego domu?
A może tym razem zima będzie łagodna i łaskawie pozwoli nam cieszyć się cieplejszymi dniami,mniej zmrożoną ziemią,nie spowoduje tylu chorób i śmierć nie zbierze tak wielkiego żniwa jak w poprzednich latach.
Nasza wioska kurczy się z każdym rokiem.Każda zima to wiele małych trumien przysypanych zimną ziemią i zaspami codziennie padającego śniegu.To przeogromny ból matek,które nie mają już sił i zdrowia,by urodzić,wykarmić i wychować kolejne dzieci.
Przez całą wiosnę i lato patrzysz na te małe,uśmiechnięte twarzyczki wierząc,że oto wyrasta kolejne pokolenie,które da wsparcie swoim rodzicom,będą troszczyć się o wioskę,o pola i zagony,że ta społeczność na nowo odżyje.Ale podświadomość mówi ci,że ich oczy są zbyt zapadłe,ich cera szara,brzuszki głodne,rączki i nóżki tak chude,że zima weźmie je ze sobą.
Nasi ojcowie,bracia,kuzyni,wujowie,mężowie poszli na wojnę i...wróciło ich niewielu.Chorych,bez rąk i nóg,niezdolnych do pracy.
To my kobiety musiałyśmy radzić sobie z oraniem pól,sianiem i zbieraniem tego co wyrosło.To my musiałyśmy wstawać rano,karmić zwierzęta,wychodzić w pole,by doglądać czy coś jeszcze urodzi nasza ziemia,chodziłyśmy do pobliskiego lasu zbierać zioła,jagody i grzyby,zaprawiać na zimę do słoików i z trwogą patrzeć na nasze domki,które coraz bardziej gięły się w stronę ziemi.
Pamiętam tamten dzień kiedy stojąc na łące zobaczyłam mężczyzn z naszej wioski powracających z wojny.Tak bardzo ucieszyły się kobiety na tą wiadomość,lecz gdy tylko dotarli oni do domów uściski i wesołe powitania zamieniły się w płacz.
Ojciec stracił nogę,a rana nadal była otwarta i ropiała,wuj został postrzelony w łydkę i ledwo powłóczył nogą,nasz sąsiad został przyniesiony na noszach,mój brat,tak jak wielu... młodych chłopaków... nie wróciło.
Spoczywali gdzieś tam w lasach,a znakiem,że tam polegli były białe,brzozowe krzyże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz