piątek, 8 stycznia 2016

"Dziewczyna o siedmiu imionach"

To książka dla tych,którzy lubią prawdziwe historie z życia wzięte,nawet choćby były bardzo okrutne,ale jakże prawdziwe.Historie,w którą nie jest łatwo nam uwierzyć,bo żyjemy w innym miejscu,z dala od reżimów,z dala od"takiej"biedy.
Widzimy je czasem w dziennikach i nie chce nam się w głowie pomieścić,że gdzieś tak ludzie żyją.
A jednak... 
Dzieciństwo spędziła w Korei Północnej przeprowadzając się co jakiś czas z rodziną,pierwszą egzekucję zobaczyła,gdy miała tylko siedem lat.


Tak jak wszystkie dzieci w Korei, uczyła się szanować Wielkiego Przywódcę,śpiewać piosenki o jego wielkich czynach,uczęszczać na spotkania organizowane przez rząd.
Jednym słowem-życie ustawione przez państwo.
Posłuszność od najmłodszych lat,wieczny strach przed błędem,który można popełnić na każdym kroku,brak własnego zdania,bo przecież wszystko czego potrzebujesz w życiu jest Ci dawane przez Wielkiego Przywódcę.
I oto nasza nastoletnia bohaterka postanawia przejść potajemnie w nocy rzekę i wybrać się na parę dni do wujostwa do Chin,gdzie się dowiaduje,że nie może już wrócić do domu,do ukochanej matki i brata.
Tam dowiaduje się prawdy jaka jest jej ojczyzna.
Przeżywa dobre i złe chwile,poznaje dobrych i tych złych ludzi,towarzyszą jej rozterki,tęsknoty,chwile wahania:Czy nie wrócić?.
A zresztą,co ja wam będę opowiadać-przeczytajcie sami:Hyeonseo Lee"Dziewczyna o siedmiu imionach".
Powiem tylko,że książka obudziła we mnie wiele emocji zaczynając od nienawiści dla takiego traktowania ludzi poprzez współczucie i łzy-a raczej płakałam jak bóbr(nie nadążałam z chusteczkami).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...