środa, 11 marca 2015

Królicza historia

-A co to za trawa?
-To jest...hm....Felek!Jak to to się nazywa?
-Żyto?!Dlaczego pytasz?
-Bo to dobre.-wycedziłam przez zęby.
Popatrzeli na mnie pytająco i machnęli łapą.
-Wolę myszy!-zaśmiała się Fiona.
-Każdy lubi co innego.Jedni myszy,inni żyto,a jeszcze inni...kości.No dobra.Ty Daizy zostań tutaj i się nie oddalaj,a my idziemy bardziej w pole.Na łowy,bracia kochani,na łowy!



Koty zniknęły w życie,a ja do woli mogłam się obżerać i wreszcie nikt nie powie,że jestem gruba.brzuch"
Oburza mnie takie mówienie o mnie.Jak mogę być"tłusta"i mieć"wielki brzuch".
Ach te ludzkie określenia!
Stałam sobie na dwóch łapkach i nasłuchiwałam co się dzieje wkoło mnie i...
Auć!!!
Znowu coś mnie uszczypnęło,ale tym razem mocniej niż na tamtym mrowisku.
-Bzzz.Uważaj gdzie stawiasz łapy.Bzzz.
-Przepraszam,ale ja....Nic ci się nie stało?
-Tak.-warknęło stworzonko-Straciłam przez ciebie pełno pyłku.
-Oj,tak mi przykro.A co to jest pyłek? 
-To mój obiadek,tak samo jak twoim jest ta trawa.-odpowiedział niezbyt uprzejmie.
-Nie denerwuj się.Jestem pierwszy raz na...wolności i niestety nie znam...tego wszystkiego.
-Na wolności?Chcesz powiedzieć,że jesteś domowym zwierzątkiem?
-Tak!Pani wypuściła mnie do ogrodu i koty wzięły na spacer.
-A gdzie są teraz?Przecież możesz się zgubić i nie wrócić do domu.
-Poszły na my...my...
-Myszy?
-Tak!Zostawiły mnie tu,żebym im nie przeszkadzała.
-Za to przeszkodziłaś mnie!Muszę zacząć od nowa.Cały ranek na darmo.-mały owad zaczął się oddalać-Jak ja teraz wrócę do ula.Co za ciamajda....
"Cóż za gbur-pomyślałam-Nawet się nie przedstawił".
Porozglądałam się teraz dobrze wokoło i obwąchałam każdy centymetr,na którym zamierzałam się położyć i oddychając z ulgą,że nikogo nie ma rozpostarłam swoje łapki na trawie.
Ale przyjemnie ciepło i tak...niesamowicie.
Z większą satysfakcją niż w swoim ogrodzie wdychałam każdy nowy zapach,cieszyłam się z każdego promyka na mojej sierści,słuchałam uważniej każdego szelestu zawsze gotowa do skoku gdyby coś niespodziewanego miało wyskoczyć zza tych traw.
Pani tak zawsze się ze mną bawi,że zawsze w najmniej niespodziewanych momentach"atakuje"mnie.Zawsze uważałam to za głupie,ale teraz widzę,że może się przydać.
Nie wiem już ile czasu minęło od kiedy koty zniknęły,ale słońce zaczyna tracić się za chmurami i coś mokrego spadło na mój nosek.Deszcz!Gdzie ja się teraz skryję?
Zaczęłam się rozglądać za jakimś schronieniem,ale nic nie widziałam gdzie mogłabym pójść.Pobiegłam w stronę tamtego płotu,ale nigdzie go nie widziałam a krople deszczu spadały na moją sierść.
Pobiegłam tam gdzie zniknęły koty,ale nigdzie nie widziałam nawet czubka ich ogonów.
Spanikowałam.Ja chcę do domu,do suchego sianka,na kolana mojej pani.Krople spadały coraz częściej i moje futro robiło się bardziej mokre.Biegłam teraz szybciej,jakbym chciała uciec przed każdą kolejną kroplą i coś zobaczyłam.Wyglądało to jak jakiś stary but albo...może to jakaś torba....
Nieważne byle tylko się schować.Robiłam teraz większe susy,aby szybciej znaleźć się koło tego czegoś i skryć się.
Teraz stanęłam obok dziurawego kalosza i z zadowoleniem wsadziłam moją zmokłą główkę do środka.
-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...