Tak,tak.
W końcu musiałam zamówić i kupić,bo tamborek był za mały na takie dzieło.
Przyczepiłam to to do biurka i gra.Teraz pracuje się lepiej i nitki się tak nie plączą.
A o pracy nie mogę za dużo powiedzieć,bo to niespodzianka,ale będzie troszeczkę większa niż na zdjęciu i mam nadzieję,że zdążę.
A na święta już mam prawie skończone moje bałwanki na plastikowej kanwie.
(tak jeszcze wyglądały parę tygodni temu...)
(...i teraz)
Jeszcze tylko parę detali,wycięcie i powędrują na przystrojenie drzewka.
Nie miałam pojęcia,że tak fajnie pracuje się z plastikową kanwą.
Nawet moja sąsiadka patrząc na mnie(a ona lubi nowości)nie wytrzymała i poszła do sklepu wyszperać plastikową kanwę i samej spróbować.
I jeszcze pewne uproszczenie,na które wpadłam pewnego dnia gdy nitki mi się poplątały.
Otóż kupiłam sobie na wyprzedaży obrazek do wyszywania z muliną.
Mulina była posortowana i naciągnięta na tekturę z numeracją,więc najnormalniej w świecie wzięłam taśmę klejącą i nakleiłam na drzwi.
Nie mam za bardzo miejsca na umiejscowienie igieł z nawleczoną muliną więc i to dobre.
piątek, 14 listopada 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Choroby dawne
Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...
-
Oj tak! Na drutkach to ja proszę państwa w szkole robiłam rękawiczki,które okropnie mnie mierziły(nudziły). A! I jeszcze pamiętam jak moj...
-
Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz