środa, 19 listopada 2014

Królicza historia

No i jesteśmy u Felka.
Wielki kocur o różnych odcieniach szarości(musicie wybaczyć,ale nie widzę kolorów)siedział sobie na dachu garażu i grzał się w miłym słońcu.
-O!Jesteście,a już myślałem....Hej!A to co?-uniósł łebek i wskazał na mnie.
-Daizi.Króliczka i nowa kochanica Bazyla.-prychnęła Fiona. 
-Akurat.Jesteś zazdrosna?-spytał Bazyl.
-Ależ skąd.Dobra,to gdzie dzisiaj idziemy?
-Musicie wybaczyć,ale ja się nigdzie nie ruszam.Tutaj jest po prostu bosko i już.
-Ale mieliśmy...?
-Wiem,wiem.Spóźnialiście się i jak na was tak tu czekałem zrobiło się tak przyjemni ciepło.
-Ty leniuchu!!!
-To moja wina.Chciałbym pokazać coś tej małej.Zrobiło mi się jej żal,że siedzi tak w klatce i....
-No i masz!Dobre serce Bazyla.W takim razie...-Fiona obrażona uniosła ogon-...idę sama.
I dała nura za płot.



-Poczekaj!
-Stój!Tam są auta i...!Lepiej chodźmy za nią.
-To biegnij bo ja nie mogę jej stracić.
-Dobrze Bazyl spotkamy się...wiesz gdzie?
-Jasne.
Felek spojrzał z wyrzutem na mnie i pobiegł za Fioną.
-Są trochę źli,bo chcieli iść na myszy,które chowają się w polu za dużą drogą.Ale nie martw się...chyba mam pomysł tylko się nie ruszaj.-I złapał mnie zębami za futro i uniósł w powietrzu.-Na razie nie jesteś ciężka,ale później....
Wskoczył jednym susem na płot jeszcze zanim stanowczo zaprotestowałam przeciw lataniu.Ale nic nie mogłam zrobić,mogłabym być tylko wdzięczna za to,że Bazyl tak się mną opiekował.Teraz mogłam oglądać podwórka z wysoka niczym ptak szybujący nad czubkami drzew.Nie zobaczyłabym tego bez niego,no i bez przyzwolenia Pani.
Jeden płot,następny,jakiś daszek i znowu i...nareszcie na ziemi.
-teraz szybko,bo nam uciekną.
-Fiona!Fiona stój!!!Nie biegnij tam.-z daleka słyszeliśmy Felka i jeszcze coś...-Fiona nie ruszaj się to przejedzie obok,poczekaj jeszcze.Ok,teraz powoli dojdż do tamtej białej lini,szybko i zatrzymaj się.
Gdy dobiegliśmy ujrzeliśmy Fionę na środku drogi z przerażeniem patrzącą na kolejne nadjeżdżające auto.Auta trąbiły,że nie było można dosłyszeć Felka.
Fiona niespokojnie kręciła się jakby straciła orientacje gdzie jest.
-Pomogę jej!!!
-Nie!
-Ale ona i tak cię nie słyszy!
-Chcesz jeszcze ty zginąć!Wariacie.
Bazyl już miał skoczyć na drogę gdy nadjeżdżający,wielki samochód swoim podmuchem odrzucił go na bok.Stałam niczym sparaliżowana spoglądając na tańczącą Fionę na środku drogi,na Felka pomagającemu Bazylowi wyplątać się z  krzaków  wreszcie na te okropne"auta"przejeżdżające obok z wielkim hukiem.
-Ja dam radę!!!-odkrzyknęłam i wbiegłam na drogę.
-Nie!!!Daizy!!!
Bazyl i Felek jednocześnie wskoczyli za mną i zaraz zeskoczyli,bo kolejne wielkie auto zatrąbiło tuż nad moimi uszkami.Skuliłam się jak tylko mogłam i ze zdziwieniem stwierdziłam,że jestem na tyle mała,że zmieszczę się pod tymi"autami",tylko co Bazyl powtarzał:"Uważaj na koła",ale moje przerażenie było tak wielkie,że nie mogłam ruszyć się z miejsca.
-Daizy!!!No rusz się,bo auto...!!!-słyszałam czyjś głos,ale nie byłam pewna z której strony dobiega.Fiona teraz utkwiła we mnie przerażone oczy wskazując na następną"ciężarówkę".Znowu się skuliłam i przeczekałam,aż przejedzie i powtarzając sobie w swojej małej główce,że dam radę dałam wielkiego susa przed siebie i jeszcze jednego i...udeżyłam w coś i potoczyłam się przed siebie.Podniosłam główkę i odskoczyłam w bok.Teraz Fiona była przede mną o jakieś parę skoków wystarczyło tylko...ojej,ojej.Znowu się zatoczyłam i....Auć!Moje uszy!Odskoczyłam szybko w bok i jeszcze raz,dobiegłam szybciutko do Fiony i wtuliłam się w jej łapę.Z drugiej strony drogi teraz nie było żadnych aut więc popchnęłam noskiem Fionę w tamtym kierunku i sama skoczyłam za nią.Widziałam kotkę przedemną biegnącą szybko i nagle ten okropny ryk i....Coś przesłoniło mi widok."Uważaj na koła!"łomotało w mojej główce a ja nigdzie nie widziałam Fiony.Poczekałam chwilę,aż to coś przejedzie,ale to się zatrzymało i ktoś wyszedł z auta.
-Chodź tu ty mały nicponiu!!!Wychodź z pod tego auta!!!
Nie wiem,co tam mówił,ale z tego co wyczytałam z jego zachowania to to,że chciał mnie przepędzić z pod auta.Fiona pokazała się teraz w krzakach i krzyknęła.
-Biegnij do mnie!Nie bój się!!!
Nie zastanawiając się długo skoczyłam przed siebie,odbiłam się od kamienia na drodze i"pofrunęłam"prosto na Fionę.Ten,który wyszedł z auta spojrzał za siebie,skinął głową sprawdził jeszcze przednie koła i odjechał a ja i kotka odetchnęłyśmy ciężko.
-Myślał,że mnie przejechał.
-Stało ci się coś?
-Nie,tylko obiłam się trochę,ale mogę iść.
-Dobrze!Bazyl mówił mi coś o podziemnym przejściu gdzie ludzie chodzą.Tam wzdłuż tej drogi,ale....-spojrzałam na drugą stronę drogi i zobaczyłam w trawie tylko dwa ogony biegnące w tą samą stronę,w którą jechały tamte auta więc my też tam musimy biec.
-Chodź!Musimy biec tam!
-Jesteś pewna?
-Tak.No szybko!
Biegłam ile sił w moich malutkich łapkach i nagle....
-Tutaj jest znowu droga!-zamiałczała zrozpaczona kotka.
-Zaraz!Popatrz tam jest taka węższa niż tu.Może spróbujemy tam.-i pobiegłam do przodu-No chodź!
Fiona skoczyła teraz śmielej jakby odzyskała swoją pewność siebie,albo nie chciała pokazać po sobie,że się nadal boi.
Szybko pokonaliśmy odległość dzielącą nas od zielonej,wysokiej trawy i spojrzałyśmy na siebie z rozbawieniem.
-Zrobiłyśmy to!Przeszłyśmy szeroką drogę,no i uratowałaś mnie!Należy ci się hmm....
Gdybyś była kotem oddałabym ci moją porcję mleka,ale nie wiem co lubią króliki.
-Nie ma sprawy!Chcę tylko,żebyście mnie polubili i zabierali ze sobą.
-Jasne!-Fiona nastawiła uszy-Słyszałaś coś?
-Nie?Dlaczego?
-To chyba Felek?Ale gdzie...?Chodź!
Pobiegłyśmy do dużej drogi i skręciłyśmy w jakby leśną dróżkę.
-To dochodzi stamtąd.
Teraz moje uszka odbierały długie,przeciągłe miauczenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...