poniedziałek, 23 czerwca 2014

Królicza historia.

Mam już dwa lata-chociaż u Nas zwierząt lata liczymy inaczej niż u Was-ludzi,ale jestem na tym świecie dwa(ludzkie)lata i tyle samo mieszkam z moją"przybraną"nie-króliczą mamą.

Po prostu.
Siedziałam sobie zamknięta w czymś,co Wy nazywacie klatką,a obok mnie biegały znerwicowane i strasznie podniecone nie-króliki.
Długi tułów,małe uszy,długie futro,krótkie łapki-dziwne?



Od sąsiada królika,który siedział w klatce obok dowiedziałam się,że to świnki morskie,i że one tak jak i on czekają na nowe"mamy"-dziwne?

Coś w tym było niesamowitego i strasznego.
Klatki były otwierane przez ludzi,czasami nowi domownicy się wprowadzali,ale na krótko,bo za chwilę inne ręce łapały nerwowych domowników,wsadzali do pudeł i...nigdy nie  wracali.
Trochę wystraszona siedziałam w kącie.
Czasami przyglądały mi się wielkie oczy,pokazywano na mnie palcami,wrzaski dochodziły zewsząd.
Tylko gdy robiło się cicho i ciemno próbowałam sobie przypomnieć moją matkę jak myła moje uszka,czyściła futerko,delikatnie masowała swymi ząbkami grzbiet i kładła się przy mnie by mnie ogrzać.
Niestety nie mogłam przypomnieć sobie już jej zapachu i ciepła.

Pewnego dnia znowu przybyło paru nowych sąsiadów i te wrzaskliwe...hmmm...ptaki.
Podniesione głosy,krzyki,ciągły ruch i nagle cisza.
Podniosłam uszka tak wysoko jak tylko mogłam i z niesamowitym strachem i podnieceniem czekałam,aż w końcu ktoś mnie wyciągnie z klatki.
Nie było dużo ludzi dzisiaj więc entuzjazm mój opadł.
Cisza tylko słyszałam te gadatliwe ptaki,aż wreszcie ktoś się pojawił.
Wyciągłam główkę i postawiłam uszka,wiedziałam,że ktoś mi się przygląda.
Serduszko niespokojnie tłukło w malutkiej piersi.
Ludź przeszedł obok mnie stanął obok sąsiada,pokiwał głową i wrócił do mojej klatki. 
-Chyba mu się podobasz!-odprychnął sąsiad.
Niesamowite,wielkie ciemne oczy spojrzały prosto w moje oczka.Z zainteresowaniem poruszałam noskiem.
Ludź odszedł.
-I co?
-Nie martw się ktoś w końcu cię weźmie.
Ludż wrócił z kimś jeszcze i kartonem.
Otwarła się moja klatka i wielka ręka skierowała się w moją stronę.
Nastroszyłam się trochę,bo nie lubię za bardzo gdy mnie ktoś dotyka,ale nie uciekałam jak te głupie świnki.
Wiedziałam,że tam gdzie idę będzie mi dobrze.
Wierzcie lub nie,ale my zwierzęta mamy w sobie coś co rozpoznaje dobrego od złego ludzia.
Teraz znalazłam się w ciemnym kartonie,który mnie bardzo przestraszył,ale było tu sianko i troszkę jedzonka więc chyba nie jest tak źle.
Nie pamiętam co dalej się działo tylko słyszałam głosy i strasznie trzęsło.
Biegałam niczym oszalała,ale słyszałam jakieś ciche wołanie i wtedy się uspokajałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...