wtorek, 20 stycznia 2015

Królicza historia

-Daizy!!!Fiona!!!
-Chodź!!!To stamtąd!!!-wskoczyliśmy na dróżkę wiodącą do małego lasku i od razu rozpoznaliśmy naszych kompanów.
-Bazyl!!!Popatrz!To one!-I skoczył jak tylko gruby kot może daleko i już łasił się do Fiony.-Wiedziałem,że z ciebie odważna kotka.Ale żeby aż tak?
-Cóż,to Daizy należą się podziękowania.-spojrzała na mnie a ja z dumą wypięłam pierś,jakbym czekała,aż ktoś mi przypnie medal.
-Fiona!Fiona!Nic ci się nie stało?Pokarz się?Daizy jesteś cała?Zwariowałyście!!!Mogłyście zginąć!!!



-Ale żyjemy.Nie panikuj Bazyl.Idziemy!
-Tak!Szkoda czasu!Myszy nie będą czekać.Chodźmy!
-Zobaczę myszy!-pisknęłam cieńko.
-Jeśli się nie pospieszymy to nic nie zobaczymy.-skwitował Felek i ruszył przodem.
-Naprawdę bałem się o was i....Daizy,myślałem,że te wielkie auto...to było  okropne...-wzdychał Bazyl.
-Ja też się bałam.Ale prześlizgnęłam się.W końcu jestem mała,no nie!!!
Skoczyłam śmiało do przodu i już byłam obok Felka,wolałam zostawić"zakochanych" samym sobie.
Nie,żebym była zazdrosna,ale...no może troszeczkę.
Szliśmy kamienną dróżką aż do wysokiego płotu i...koty gdzieś znikły,a zza płotu dało się słyszeć ciężkie sapanie.
-Daizy!!!Tutaj!My zajmiemy się psem,a ty musisz co sił dobiec do tamtego budynku.
Spojrzałam na małą dziurę w płocie i dokładnie prześledziłam drogę,którą mam  przebiec.
-Chyba dam radę.Postaram się.
-No to startujemy!-i już miał zeskoczyć z płotu kiedy zawołałam.
-Hej!Dlaczego mam tam biec kiedy mogę obejść to to z drugiej strony.
-Że też o tym nie pomyślałem?Masz rację!To my czekamy na tamtym polu.Uważaj na siebie.-i machając na pozostałych swoim ogonem przeszedł po płocie i zniknął.
Pognałam przed siebie wzdłuż płotu do siatki,wykopałam małą dziurkę i zadowolona z siebie pokicałam w stronę dziwnie znajomo pachnącej,wysokiej trawy.
Zza tamtego płotu dochodziło szczekanie psa i kocie miałczenie.Mam nadzieję,że nic się tam nie stało.Przykucnęłam obok niewysokiego pagórka i czekałam,ale nikt nie pojawiał się i już po mału zaczęłam panikować,gdy...
-Aućććć!-skoczyłam niby oparzona,poskrobałam się po brzuszku,po grzbiecie.Coś łaskotało mnie po uszach i coś małego"pląsało"po moich wąsach.
Zaczęłam skrobać się cała i skakać wokoło goniąc własny ogonek i przyznam,że musiało to wyglądać zabawnie,bo usłyszałam niebawem śmiechy moich przyjaciół.
Otóż zabawili się oni dłużej z psem i biedak zmęczony pogonią kotów"poległ"na polu walki i wrócił do budy,a zwycięzcy przechodząc przez dziurę w płocie ujrzeli bardzo wysoko podskakującego królika i ze śmiechu zaczęli się tarzać w piachu przy płocie.
-Co się ze mnie naśmiewacie!Pomóżcie!Zaraz wyskoczę ze skóry.
-Dlaczego nie podeszłaś do płotu tylko usiadłaś obok mrowiska.-Felek ledwo trzymał się za brzuch.
-Ona nie wie co to są mrówki!-krzyknął rozbawiony Bazyl.
-Przestańcie się śmiać!Ja tu próbuję polować!-jakaś kolorowa czupryna wyłoniła się zza traw.
-Sorki Filemon.Nie wiedziałem,że tu będziesz.
-Teraz już wiesz,więc weź tych swoich pajaców i ucisz ich.
Bazyl podskoczył do mnie z zaczął zlizywać ze mnie mrówki,które jeszcze po mnie chodziły.
-Musisz uważać na te małe paskudy.Potrafią zaleźć za skórę.Chodźmy!Filemon nie należy do tych,którzy szukają kumpli.
-Co robiliście tam tak długo?-skinęłam główką w stronę płotu.
-Aaaa...To długaaa historia.Lubimy się czasem zabawiać.
-To słyszałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...