piątek, 11 lipca 2014

Królicza historia

I znowu strasznie potrzęsło i przestało.
Siedziałam wystraszona w tym ciemnym miejscu i słuchałam co dzieje się na zewnątrz.
Wreszcie ujrzałam coś strasznie jasnego.Przymrużyłam oczka i czyjaś ręka dotknęła moje futerko.Dziwny zapach,stresująca sytuacja...uwolnijcie mnie stąd!!!
Wreszcie ktoś złapał pudełko i przewrócił tak,że mogłam bez stresu wskoczyć do mojego nowego domku.
Ale duża ta klatka!!! 
I tylko dla mnie!?
Mój domek z drzewa,sianko tylko dla mnie,do wodopoju nikt się nie ciśnie i własny spodeczek z jedzonkiem.



Cóż za raj!!!
Ktoś podniósł klatkę i zaniósł do wielkiego pokoju.
Nawet tutaj miło.
I słonko grzeje,i przewiewnie,i...tamtą dziwną rzecz będę musiała jakoś nazwać i sprawdzić.To nie przypomina nic z miejsca,w którym byłam poprzednio.
Na razie muszę się skupić na moim domku i wybudowaniu toalety w jakimś kąciku.
Ciekawe co tutaj tak pachnie i te wszystkie głosy.
Zresztą to jest nieważne-sprawdzi się to później,a teraz trzeba zająć się jedzeniem i muszę poprawić posłanie,bo sianko łechta mnie po brzuchu.
Cóż za przyjemny chłodek i ten niesamowity zapach.
Muszę się dowiedzieć skąd on pochodzi.
Kiedy zrobiło się ciemno w pokoju głosy umilkły i zrobiło się wokoło strasznie cicho,pusto i ciemno.
O mamo!!!Boję się!!!
Zostawili mnie tutaj samą,a jak coś mnie zje lub złapie i....
Spróbuję zasnąć.Zamknąć oczka i...nie panikować.

Nagle usłyszałam czyjś głos.
Ktoś podszedł do klatki i zrobiło się jaśniej w pokoju
Dwoje wielkich,ciemnych oczu spojrzało na mnie.
Nie wiedziałam co się teraz ze mną stanie.
Drzwi do klatki otwarły się i...uciekłam do domku.
Wychyliłam ostrożnie nosek z kryjówki.
Drzwi klatki nadal były otwarte i nikogo nie było w pobliżu.
Pokicałam w tamtym kierunku i spokojnie mogłam wyskoczyć z klatki.
Kto był taki nieuważny i zostawił otwarte drzwi?
Pokicałam trochę po pokoju i...kolejny pokój.Przeskoczyłam przez próg i znalazłam się na czymś zimnym i śliskim,usłyszałam głos.
"Daizi miło cię widzieć w kuchni.Szukałaś mnie.Jestem twoją nową mamą."
Osoba przycupnęła obok i wyciągnęła rękę.
Bałam się,że ta ręka mnie znowu złapie więc obróciłam się tak szybko jak tylko pozwoliły mi na to ta śliska powierzchnia-chodź musiało to wyglądać kosmicznie- i dałam nura w stronę klatki.
Osoba podeszła teraz do klatki i zapukała w mój domek.
"Jesteś tam?Daizi nie bój się.No chodź do mnie."
Nie,za bardzo mi serduszko stuka w piersi ze strachu.Chyba już nie wyjdę stąd.
Nie ma mowy.Nigdzie nie wychodzę i kropka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...