niedziela, 7 kwietnia 2013

XXX

Dzień chylił się już ku zachodowi i lampki wzdłuż ścieżki zaczynały się po mału zapalać.
-No dobrze!Wystarczy na dzisiaj!Jemy kolację,myjemy zęby i do łózka!
-Ale jutro będziesz opowiadać dalej?
-Jasne.
-Obiecujesz?
-Tak.Obiecuję.No już!Kolacja czeka!

Po kolacji,gdy wnuki poszły już spać wróciłam do pokoju.
Dotknąć Je.
Tak dawno nie oglądane,wyniesione na strych,pokryte kurzem czasu.Jeszcze raz wziąść je do ręki,poczuć ich zapach,fakturę,kolory,które tylko ja pamiętam.
Przeżyć wszystko od nowa.
Przypomnieć sobie chwile radości,bez których nie było by mnie tu i chwile smutne,które musieliśmy przejść.



Zbyt długo opłakiwałam te wszystkie straty,które napotkałam na drodze mego życia.
Zostały pochowane tak jak te wszystkie albumy,a teraz"hop"wskoczyły na mój stolik odsuwając  robótki i kwiatki ,żeby jeszcze raz dać o sobie znać,że osoba z tych zdjęć to ja i że ja nie ucieknę od mojego życia.
Z futerału wypadła zasuszona chryzantema.Smutne czasy.
Otwarłam na stronie ze zdjęciami z pogrzebu.
Parę stron dalej wycinki z gazety,wielkie tytuły krzyczące o zabójstwie,domniemanych sprawcach,narkotykowych porachunkach.
W rogu gazety zdjęcie.Uśmiechnięta rumiana twarz,taka pogodna.
Taka pełna życia i nadziei.I ktoś przez jedno pociągnięcie spustu odbiera komuś jedyną nadzieję,jedyne słońce,jedynego syna.
Po policzku spłyneły dwie wielkie łzy.
Odkładam album na stolik i idę do biureczka,gdzie trzymam jeden klucz.
Klucz do jedynych drzwi w tym domu,które od śmierci męża nie były otwierane.
Do pokoju wspomnień,który czas  otworzyć,powymiatać kurze,zamieść podłogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby dawne

Trochę dziwny ten tytuł,albo i nie.Sami się państwo mili przekonacie. No bo przez ten ostatni rok to tyle chorób się potraciło,a co niektóre...